Dla kogo są Leworęczni

Denerwują Cię przewidywalne historie, wyidealizowane postacie i świat, w którym zawsze zwycięża dobro?


Masz ochotę na ciekawą powieść, pełną intryg i zaskakujących wątków, napisaną w przystępnym stylu, z ciętym humorem i bez nużących opisów, opartą na wartkiej, dynamicznej fabule?


Żądasz rozwoju akcji, bez długiego czekania i powolnych wstępów?


Jesteś fanem książek typu Władca Pierścieni, Gra o Tron, uwielbiasz sesje D&D, Warhammera, a może po prostu całymi dnia katujesz kompa Skyrimem, czy Wiedźminem?



Ta powieść jest dla Ciebie.

Czym są Leworęczni?

Leworęczni to historia dwóch postaci, których przygody wzajemnie się przeplatają. Choć Arrina – nastoletniego Dziedzica, syna Władcy Miasta – i Galthara – łotra wyjadacza, mistrza włamań po trzydziestce – dzielą tysiące kilometrów, ich losy splatają się i oddziaływają na siebie nawzajem, zmieniając przy okazji sytuację całej krainy. Łączy ich bowiem wspólny cel.


Nie będzie spoilerów, więc zacznij czytać i dowiedz się jaki!

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 11. - Galthar

I znowu przechodził przez wielkie rzeźbione dębowe drzwi. Tak jak mówił Ser Ellan – utrzymał się na posadzie tylko parę godzin.


W Długiej Sali było tłoczno. Znajdowało się tam o wiele więcej ludzi, niż w dniu składanej przez niego przysięgi. Po prawej stronie, otoczona strażą, stała grupa około trzydziestu osób. Wszyscy byli skuci w kajdany i sprawiali wrażenie „świeżo uwięzionych”. W tłumie, oprócz łotrów i paru Lordów, można było dostrzec jedną nietypową postać. Siedziała na ziemi skulona, okryta czarnymi futrami wyglądając jak włochata, ciemna kula. Galthar dopiero po chwili rozpoznał Lorda Edrica Starego. Choroba nie pozwalała mu utrzymać się na nogach, więc po prostu leżał skulony, a nikt nie zwracał na niego uwagi.
Karzeł siedział na Kamiennym Tronie. Nowy Najwyższy pozbył się stroju błazna i ubrany w aksamitne szaty przemawiał górując nad całym pomieszczeniem. Zajmował miejsce w nietypowy sposób. Plecami opierał się o jedną z kamiennych poręczy, a nogi zwisały mu z drugiej strony. Pod sobą położył poduszki.
A więc wzywał go błazen. Błazen który przejął władzę w mieście. Błazen, który wydaje rozkazy mężczyznom cztery razy większym od siebie. Była to dla niego istna komedia. Zupełnie nie nadawał się na Lorda, a co dopiero na Najwyższego władającego całym miastem i sporą częścią ziem wokół. Jego głos był piskliwy, a wygląd nie napawał strachem. Pumbernill, choć mógł być świetnym politykiem, nie wzbudzał respektu (przynajmniej w Galtharze). Nie wiedział zatem, jak taka osoba mogła sprawować władzę.
Ser Ellan Trew zwrócił się do jednego ze swoich strażników i wskazał palcem na grupę uwięzionych otoczonych strażnikami. Strażnik kiwnął głową a sam Dowódca Straży ruszył po czerwonym dywanie przez długą Salę, wszedł na podwyższenie i stanął dumnie koło Kamiennego Tronu.
Galthara natomiast zaprowadzono do kręgu pojmanych.
Wepchnięty do środka upadł koło skulonego Lorda Edrica Starego, który dość głośno pojękiwał.
Do Sali przychodzili coraz to nowi Lordowie i zajmowali miejsca. Niektórzy siedzące – na ławeczkach – inni natomiast stojące – opierając się o ściany, lub tworząc małe grupki.
Wyglądało na to, że Lordowie zaprzyjaźnieni z Pumbernillem otrzymywali wolność, podczas gdy ci, którzy nie popierali karła (jak na przykład Lord Branks) stali w tłumie zakuci w kajdany.
Wolni Lordowie wyglądali na zadowolonych. Stali uśmiechnięci, albo wymieniali komentarze z głośnymi śmiechami, czasem z pogardą patrząc na pojmaną grupkę, w której znajdował się Galthar.
Dużo czasu minęło i jeszcze wielu Lordów weszło do Sali, zanim nowy Najwyższy zeskoczył z Tronu i przemówił piskliwym głosem.
- Witajcie, moi mili Lordowie, na pierwszej audiencji czasów wolności ! – zawołał, a na Sali rozległy się głośne brawa i wiwaty – Przygotowaliśmy się długo do tego dnia, a teraz, gdy w końcu mogę zasiąść na tronie, tryumfujemy! Jestem niezmiernie szczęśliwy, że udało nam się w końcu zrzucić z Tronu nieudacznika!
Galthar podniósł brwi.
- Nadeszła chwila na którą czekałem całe życie – kontynuował karzeł – Zapraszam przed swój majestat Lorda NAJNIŻSZEGO.
Dwóch strażników weszło w środek grupy w kajdanach i skierowało się w stronę włochatej kuli. Następnie wzięli Lorda Edrica pod ramiona i pociągnęli go przed oblicze karła.
Pumbernillowi lśniły oczy.
Mimo tego, że Stary został ustawiony w pozycji stojącej, i tak się przewrócił, jakby jego nogi w ogóle odmówiły posłuszeństwa. W tym momencie wyglądał jeszcze starzej niż zwykle.
Pumbernill podszedł na schodki drewnianego podwyższenia i stanął twarzą w twarz ze starym Najwyższy. Ich głowy były na tej samej wysokości, chociaż jeden wręcz klęczał, a drugi stał na stopniu.
- Czekałem na to długo– szepnął człowieczek i z całą siłą jaką miał w mizernych rączkach uderzył na odlew starca, który głucho upadł na kamienną posadzkę - Zabrać go! – rozkazał karzeł w amoku - Zostanie ścięty razem z innymi o świcie.
Galthara przeszył dreszcz przerażenia.
Cóż takiego zrobiłem, żeby mnie również ścinać?!
Strażnicy ponownie wzięli jęczącego Edrica pod ręce i wynieśli z Sali.
Pumbernill wrócił na Tron i tym razem usiadł normalnie, tyle że jego nogi były zbyt krótkie, aby dotykać ziemi, więc po prostu dyndał nimi w powietrzu.
- Przyjemniejszą część mamy za sobą – rzekł.
Miał rację. Kolejna część audiencji była przeraźliwie nudna.
Karzeł nie opowiadał o swoim dojściu do władzy, tylko zaczął wyznaczać na stare stanowiska, które, po pojmaniu niektórych Lordów, były teraz wolne nowych Lordów. Kiedy wcześniej Pumbernill okładał Lorda Edrica wszyscy na Sali stali, jak na baczność. Teraz siedzieli znudzeni (choćby na podłodze) słuchając najróżniejszych spraw dotyczących głownie organizacji nowej władzy.
Wyglądało na to, że Pumbernill szykował przewrót od dawna. Było w niego zamieszane pół zamku w tym służba i wielu znakomitych Lordów, a nawet prawa ręka Lorda Edrica – Ser Ellan Trew.
Ważną sprawą dla Nowego Najwyższego było zlikwidowanie opozycji. Ucząc się na błędach poprzednika, chciał zmniejszyć do minimum możliwości buntów w mieście. Na początek ustanowił ze sto listów gończych, oferując godziwe zapłaty za głowy najbardziej pożądanych złoczyńców w mieście. Galthar poznał wiele nowych nazwisk, o których wcześniej nie słyszał będąc na wygnaniu. Przewinęły się także pojedyncze imiona jego starych druhów.
Pumbernill chciał także zlikwidować w mieście postaci, które niekoniecznie były otwarcie zdeklarowanymi bandytami, ale które mogły w przyszłości utrudnić mu działania. Na salę wezwano grupę płatnych zabójców, którym po kolei zlecano osoby do zlikwidowania.
Galthar z niepokojem wyczekiwał imienia Gamber. Karczmarz, bez problemu mógłby zorganizować bunt lub wzniecić powstanie przeciw nowemu Najwyższemu. Jednak na szczęście imię karczmarza nie padło.
Następnie nowy Najwyższy ogłosił listę Lordów, którzy zasiądą w Radzie Miasta i Radzie Północy. Na środek wyszedł herold z długą kartą pergaminu i jął wyczytywać Lordów. Ku zdziwieniu wszystkich nazwisko Ser Ellana Trew nie zostało wpisane na listę.
Dowódca Straży bardzo się oburzył na tę wieść. Klęknął przed Tronem ze zwieszoną głową.
- Panie, służyłem temu nędznikowi wiernie przez długie lata – mówił przejętym głosem – Czemu miałbyś mnie wyrzucać z Rady? Zawsze byłem i zawsze będę lojalny. Racz pamiętać o moich zasługach
- Spokój Lordzie Dowódco. Wstańcie – odparł karzeł z uśmieszkiem – Dla was mam przeznaczone szczególne zadanie.
Jednak te słowa nie uspokoiły Ser Ellana. Galthar z przyjemnością spoglądał na jego roztrzęsiona prawą rękę, zakutą w żelazo, która trzęsła się na rękojeści potężnego miecza.
Dla Galthara zachowanie karła było w zupełności zrozumiałe. Zdradził swego władcę, a teraz miałby mu zaufać po raz drugi? Nonsens.

Siedzieli w Długiej Sali omawiając ważne dla miasta sprawy bardzo długo, spędzając tam parę dobrych godzin. Na salę ciągle przychodzili nowi Lordowie, albo inni zaangażowani w przewrót i pod koniec ledwo starczało już miejsca.
Galtharowi pot oblewał czoło. Wiedział, że jeżeli jego noga postanie w lochu, nie przeżyje już ani chwili. Musiał więc zrobić coś, co pozwoliłoby mu niezauważenie opuścić Salę. Kajdany sprawiały jednak, że było to raczej niemożliwe.
- Muszę z przykrością stwierdzić, że to wszystko na dzisiaj – zawołał nadal w pełni energii Pumbernill znowu wstając z tronu. Było widać, że ekscytuje się każdym rozkazem, który wydaje jako Najwyższy. Przez lata musiał zazdrościć Lordowi Edricowi i teraz wręcz chełpił się władzą, którą otrzymał – Ale chciałbym na zakończenie podzielić się z wami pewną historią.
Oby była długa… Musiał zrobić coś, aby uwolnić się z opresji.
- Otóż, trzysta lat temu – ciągnął Pumbernill - za panowania Króla Emeralda IV żył pewien rycerz okryty ciemną chwałą. Był to jeden z największych okrutników w dziejach Dwurzecza. Okrutnik znany jako Czarny Rycerz.
Wszyscy Lordowie na Sali wyglądali już na potwornie znudzonych.
Karzeł jednak się tym nie przejmował. Wspiął się na tron i mówił dalej
– A więc Czarny Rycerz jeździł po Dwurzeczu namawiając do buntów przeciw Królowi Dwurzecza. Był pierwszym na liście przeciwników monarchy, a wszyscy bali się go, ponieważ był niezwykle utalentowanym wojownikiem. Uważano, że Czarny Rycerz będzie mordował tak długo, aż w końcu przejmie władzę w Dwurzeczu i sam ustanowi siebie królem. Jednak ktoś go powstrzymał. A był nim Ser Mellen Rewers, zwany Białym Rycerzem.
Zaskakujące…
- Otóż Biały Rycerz nie bał się skrzyżować miecza z, jak dotąd niepokonanym Czarnym Rycerzem. Stoczyli wspaniały pojedynek u wrót Stolicy, z którego to lennik króla wyszedł zwycięsko. Udało mu się, zabić największego złoczyńcę wszech czasów – karzeł spojrzał na zaspanych Lordów, którym głowy już się kiwały - Lecz jest coś, co nie daje mi zapomnieć o Czarnym Rycerzu – rzekł, zeskoczył z tronu i zaczął przechadzać się po podwyższeniu - Jako jedyny nie bał się przeciwstawić władzy. Władzy, która jest ustalona z góry. Dlaczego ludźmi ma rządzić ktoś, kto być może kompletnie się do tego nie nadaje? – cichy pomruk aprobaty rozniósł się po Sali – W tamtych czasach król do najlepszych nie należał– pokręcił głową - Nie dbał tak bardzo o swój lud jak powinien. Jednak o tym nikt nie wspomina. Księgi historyczne mówią tylko o bandytyzmie Czarnego Rycerza. Zabijał, wielkie mi to. Miał cel! – zawołał podnosząc rękę - Chciał dobrze. Może władałby Dwurzeczem lepiej niż ówczesny król? Nikt o tym nie pomyślał.
Człowieczek zaczął gestykulować rączkami w dość komiczny sposób.
- Podziwiam. Podziwiam Czarnego Rycerza. Odwaga, determinacja, to wszystko cechuje dobrego człowieka, a także dobrego władcę. Był przedstawicielem tych, którzy nie zgadzali się z rządami tego monarchy. Tak samo jak ja…
Galthar podniósł głowę. Myślał, że historia będzie banalna.
- Przez lata obserwowania rządów tego nieudacznika – karzeł wskazał na drzwi, za którymi zniknął Lord Edric – Wiele się nauczyłem. Możecie mi uwierzyć, że widziałem jakie błędy popełnia. Jego złe decyzje nie były mi obce, przez co poznałem władzę od wewnątrz, jak nikt inny. Jednak widziałem do czego to wszystko zmierza i widząc straszny koniec naszego miasta postanowiłem działać – coraz więcej osób zaczęło wsłuchiwać się w przemowę z zaciekawieniem.
W końcu konkrety.
- Na pierwszy rzut oka, może to wyglądać tak, że zazdrosny karzeł mści się na dawnym wrogu. To też prawda – dodał z uśmiechem – ale głównym czynnikiem, który dawał mi siłę do działania było przeświadczenie, że ktoś musi go powstrzymać, bo inaczej to miasto zamieni się w ruinę. Ludzie, którzy pomogli mi przejąć władzę zauważyli, że mam plan na prowadzenie poważnej polityki. – stanął i spojrzał w tłum – Możecie wierzyć, że wszystko będzie przemyślane, a każda decyzja zostanie poprzedzona długim osądom. Jednak z moją polityką chcę wyjść nawet za mury Perhange. Obecny z dynastii Preyenów, który sprawuje rządy jako Król Dwurzecza, Brendan również nie radzi sobie najlepiej jako polityk. Jest tchórzliwy i boi się działać, zapominając o nas, o ludziach, którzy są mu poddani. Pokrótce: nie jest to władca, na którego zasługujemy!
Pumbernill wyciągnął ręce do tłumu.
- Dzisiaj polepszymy Perhange. Dzisiaj ludzie przestaną głodować. Dzisiaj ludziom będzie żyło się lepiej. A jutro – wziął głęboki oddech - jutro obalimy króla! Nie ja. My.
Wszyscy obecni na Sali Lordowie (oprócz tych w kajdanach) wstali i rozległy się głośne brawa i wiwaty.
Galthar musiał przyznać, że przemowa zrobiła na nim wrażenie.
Pumbernill również był bardzo zadowolony, jednak uciszył zgromadzenie ruchem dłoni.
- Wracając jeszcze do Czarnego Rycerza, wiecie co się stało z jego ciałem po śmierci? – na Sali zapanowała cisza - Wrzucono go w górską szczelinę. Król zbezcześcił jego zwłoki! Coś nieprawdopodobnie haniebnego! – Karzeł pokręcił głową wracając do przechadzania się po podwyższeniu - Jego czarny oręż i wspaniale zdobioną zbroję oczywiście zachowano. Znajduje się obecnie w muzeum w twierdzy Tressport. Spoczywa tam do dziś jako przestroga dla wrogów króla. – przystanął po raz koleiny – Lecz, według mnie, taka pamiątka powinna ujrzeć światło dzienne. W imię sprawiedliwości mam w planie odbić zbroję Czarnego Rycerza z Tressport!
Wiele lordów popatrzyło po sobie. Galthar sam był zdziwiony.
Po co?
Człowieczek zadał w końcu pytanie.
- Kto byłby na tyle prawy i odważy, aby udać się do Miasta Południa i odbić zbroję Czarnego Rycerza?
Nastała cisza. Wszyscy oczekiwali jakiejś reakcji, najbardziej po Ser Ellanie Trew. Jednak to nie on wyszedł na środek.
Przed Pumbernillem uklęknął wysoki blondyn ubrany w lekką zbroję z zielonym płaszczem. Miał proste rysy twarzy i wyglądał na odważnego człowieka.
- Panie, ja chętnie wykonam to zadanie – mówił człowiek – jeżeli jestem godzien.
- Wspaniale Ser Romanie – zawołał Pumbernill klaskając w dłonie – Myślę, że mój poprzednik ustaliłby wszystko w cztery oczy. Lecz ja zamierzam zapytać o zdanie moich podwładnych.
Ser Roman jednak nie czekał na to, co powiedzą inni.
- Daj mi najlepiej uzbrojonych ludzi i dziesięć skrzyń złota – rzekł dumnie - Dojedziemy do Tressport niosąc twój sztandar owiany chwałą. Wedrzemy się na zamek. Zabijemy każdego kto nie będzie chciał przyłączyć się do Ciebie, Panie. A potem przywieziemy Ci to czego żądasz.
Pumbernill powstrzymał gromkie brawa skinieniem dłoni.
- Wspaniale! Panowie, panie, ten człowiek jutro wyrusza szerzyć chwałę naszemu miastu!
- Zrobię to za jedną sakwę złota! – krzyknął ktoś z tłumu pojmanych.
Tą osobą był Galthar.



2 komentarze:

  1. Rozdział ciekawy, a i miło widzieć, że coś się znów pojawiło ;)
    Co do strony na facebooku... no, mnie osobiście ten portal wnerwia. Posiadam konto ale sama nie wiem po co.
    W każdym razie czekam na kolejne rozdziały ;)
    Pozdrawiam
    Wilcza

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zgaduje losy ksiecia imienia dokladnego nie pamietam i Galthara zlacza sie pewnie ale blog jest super i o takie fantasy mi chodxi na blogach

    OdpowiedzUsuń