I znowu przechodził przez wielkie rzeźbione dębowe drzwi. Tak jak
mówił Ser Ellan – utrzymał się na posadzie tylko parę godzin.
W Długiej Sali było tłoczno. Znajdowało się tam o wiele więcej
ludzi, niż w dniu składanej przez niego przysięgi. Po prawej
stronie, otoczona strażą, stała grupa około trzydziestu osób.
Wszyscy byli skuci w kajdany i sprawiali wrażenie „świeżo
uwięzionych”. W tłumie, oprócz łotrów i paru Lordów, można
było dostrzec jedną nietypową postać. Siedziała na ziemi
skulona, okryta czarnymi futrami wyglądając jak włochata, ciemna
kula. Galthar dopiero po chwili rozpoznał Lorda Edrica Starego.
Choroba nie pozwalała mu utrzymać się na nogach, więc po prostu
leżał skulony, a nikt nie zwracał na niego uwagi.
Karzeł siedział na Kamiennym Tronie. Nowy Najwyższy pozbył się
stroju błazna i ubrany w aksamitne szaty przemawiał górując nad
całym pomieszczeniem. Zajmował miejsce w nietypowy sposób. Plecami
opierał się o jedną z kamiennych poręczy, a nogi zwisały mu z
drugiej strony. Pod sobą położył poduszki.
A więc wzywał go błazen. Błazen który przejął władzę w
mieście. Błazen, który wydaje rozkazy mężczyznom cztery razy
większym od siebie. Była to dla niego istna komedia. Zupełnie nie
nadawał się na Lorda, a co dopiero na Najwyższego władającego
całym miastem i sporą częścią ziem wokół. Jego głos był
piskliwy, a wygląd nie napawał strachem. Pumbernill, choć mógł
być świetnym politykiem, nie wzbudzał respektu (przynajmniej w
Galtharze). Nie wiedział zatem, jak taka osoba mogła sprawować
władzę.
Ser Ellan Trew zwrócił się do jednego ze swoich strażników i
wskazał palcem na grupę uwięzionych otoczonych strażnikami.
Strażnik kiwnął głową a sam Dowódca Straży ruszył po
czerwonym dywanie przez długą Salę, wszedł na podwyższenie i
stanął dumnie koło Kamiennego Tronu.
Galthara natomiast zaprowadzono do kręgu pojmanych.
Wepchnięty do środka upadł koło skulonego Lorda Edrica Starego,
który dość głośno pojękiwał.
Do
Sali przychodzili coraz to nowi Lordowie i zajmowali miejsca.
Niektórzy siedzące – na ławeczkach – inni natomiast stojące –
opierając się o ściany, lub tworząc małe grupki.
Wyglądało
na to, że Lordowie zaprzyjaźnieni z Pumbernillem otrzymywali
wolność, podczas gdy ci, którzy nie popierali karła (jak na
przykład Lord Branks) stali w tłumie zakuci w kajdany.
Wolni
Lordowie wyglądali na zadowolonych. Stali uśmiechnięci, albo
wymieniali komentarze z głośnymi śmiechami, czasem z pogardą
patrząc na pojmaną grupkę, w której znajdował się Galthar.
Dużo
czasu minęło i jeszcze wielu Lordów weszło do Sali, zanim nowy
Najwyższy zeskoczył z Tronu i przemówił piskliwym głosem.
- Witajcie, moi mili Lordowie, na pierwszej audiencji czasów
wolności ! – zawołał, a na Sali rozległy się głośne brawa i
wiwaty – Przygotowaliśmy się długo do tego dnia, a teraz, gdy w
końcu mogę zasiąść na tronie, tryumfujemy! Jestem niezmiernie
szczęśliwy, że udało nam się w końcu zrzucić z Tronu
nieudacznika!
Galthar podniósł brwi.
- Nadeszła chwila na którą czekałem całe życie – kontynuował
karzeł – Zapraszam przed swój majestat Lorda NAJNIŻSZEGO.
Dwóch strażników weszło w środek grupy w kajdanach i skierowało
się w stronę włochatej kuli. Następnie wzięli Lorda Edrica pod
ramiona i pociągnęli go przed oblicze karła.
Pumbernillowi lśniły oczy.
Mimo tego, że Stary został ustawiony w pozycji stojącej, i tak
się przewrócił, jakby jego nogi w ogóle odmówiły posłuszeństwa.
W tym momencie wyglądał jeszcze starzej niż zwykle.
Pumbernill podszedł na schodki drewnianego podwyższenia i stanął
twarzą w twarz ze starym Najwyższy. Ich głowy były na tej samej
wysokości, chociaż jeden wręcz klęczał, a drugi stał na
stopniu.
- Czekałem na to długo– szepnął człowieczek i z całą siłą
jaką miał w mizernych rączkach uderzył na odlew starca, który
głucho upadł na kamienną posadzkę - Zabrać go! – rozkazał
karzeł w amoku - Zostanie ścięty razem z innymi o świcie.
Galthara przeszył dreszcz przerażenia.
Cóż takiego zrobiłem, żeby mnie również ścinać?!
Strażnicy ponownie wzięli jęczącego Edrica pod ręce i wynieśli
z Sali.
Pumbernill wrócił na Tron i tym razem usiadł normalnie, tyle że
jego nogi były zbyt krótkie, aby dotykać ziemi, więc po prostu
dyndał nimi w powietrzu.
- Przyjemniejszą część mamy za sobą – rzekł.
Miał rację. Kolejna część audiencji była przeraźliwie nudna.
Karzeł nie opowiadał o swoim dojściu do władzy, tylko zaczął
wyznaczać na stare stanowiska, które, po pojmaniu niektórych
Lordów, były teraz wolne nowych Lordów. Kiedy wcześniej
Pumbernill okładał Lorda Edrica wszyscy na Sali stali, jak na
baczność. Teraz siedzieli znudzeni (choćby na podłodze) słuchając
najróżniejszych spraw dotyczących głownie organizacji nowej
władzy.
Wyglądało
na to, że Pumbernill szykował przewrót od dawna. Było w niego
zamieszane pół zamku w tym służba i wielu znakomitych Lordów, a
nawet prawa ręka Lorda Edrica – Ser Ellan Trew.
Ważną sprawą dla Nowego Najwyższego było zlikwidowanie opozycji.
Ucząc się na błędach poprzednika, chciał zmniejszyć do minimum
możliwości buntów w mieście. Na początek ustanowił ze sto
listów gończych, oferując godziwe zapłaty za głowy najbardziej
pożądanych złoczyńców w mieście. Galthar poznał wiele nowych
nazwisk, o których wcześniej nie słyszał będąc na wygnaniu.
Przewinęły się także pojedyncze imiona jego starych druhów.
Pumbernill chciał także zlikwidować w mieście postaci, które
niekoniecznie były otwarcie zdeklarowanymi bandytami, ale które
mogły w przyszłości utrudnić mu działania. Na salę wezwano
grupę płatnych zabójców, którym po kolei zlecano osoby do
zlikwidowania.
Galthar z niepokojem wyczekiwał imienia Gamber. Karczmarz,
bez problemu mógłby zorganizować bunt lub wzniecić powstanie
przeciw nowemu Najwyższemu. Jednak na szczęście imię
karczmarza nie padło.
Następnie nowy Najwyższy ogłosił listę Lordów, którzy zasiądą
w Radzie Miasta i Radzie Północy. Na środek wyszedł herold z
długą kartą pergaminu i jął wyczytywać Lordów. Ku zdziwieniu
wszystkich nazwisko Ser Ellana Trew nie zostało wpisane na listę.
Dowódca Straży bardzo się oburzył na tę wieść. Klęknął
przed Tronem ze zwieszoną głową.
- Panie, służyłem temu nędznikowi wiernie przez długie lata –
mówił przejętym głosem – Czemu miałbyś mnie wyrzucać z Rady?
Zawsze byłem i zawsze będę lojalny. Racz pamiętać o moich
zasługach
- Spokój Lordzie Dowódco. Wstańcie – odparł karzeł z
uśmieszkiem – Dla was mam przeznaczone szczególne zadanie.
Jednak te słowa nie uspokoiły Ser Ellana. Galthar z przyjemnością
spoglądał na jego roztrzęsiona prawą rękę, zakutą w żelazo,
która trzęsła się na rękojeści potężnego miecza.
Dla Galthara zachowanie karła było w zupełności zrozumiałe.
Zdradził swego władcę, a teraz miałby mu zaufać po raz drugi?
Nonsens.
Siedzieli w Długiej Sali omawiając ważne dla miasta sprawy bardzo
długo, spędzając tam parę dobrych godzin. Na salę ciągle
przychodzili nowi Lordowie, albo inni zaangażowani w przewrót i pod
koniec ledwo starczało już miejsca.
Galtharowi pot oblewał czoło. Wiedział, że jeżeli jego noga
postanie w lochu, nie przeżyje już ani chwili. Musiał więc zrobić
coś, co pozwoliłoby mu niezauważenie opuścić Salę. Kajdany
sprawiały jednak, że było to raczej niemożliwe.
- Muszę z przykrością stwierdzić, że to wszystko na dzisiaj –
zawołał nadal w pełni energii Pumbernill znowu wstając z tronu.
Było widać, że ekscytuje się każdym rozkazem, który wydaje jako
Najwyższy. Przez lata musiał zazdrościć Lordowi Edricowi i teraz
wręcz chełpił się władzą, którą otrzymał – Ale chciałbym
na zakończenie podzielić się z wami pewną historią.
Oby była długa… Musiał zrobić coś, aby uwolnić się z
opresji.
- Otóż, trzysta lat temu – ciągnął Pumbernill - za panowania
Króla Emeralda IV żył pewien rycerz okryty ciemną chwałą. Był
to jeden z największych okrutników w dziejach Dwurzecza. Okrutnik
znany jako Czarny Rycerz.
Wszyscy Lordowie na Sali wyglądali już na potwornie znudzonych.
Karzeł jednak się tym nie przejmował. Wspiął się na tron
i mówił dalej
– A więc Czarny Rycerz jeździł po Dwurzeczu namawiając do
buntów przeciw Królowi Dwurzecza. Był pierwszym na liście
przeciwników monarchy, a wszyscy bali się go, ponieważ był
niezwykle utalentowanym wojownikiem. Uważano, że Czarny Rycerz
będzie mordował tak długo, aż w końcu przejmie władzę w
Dwurzeczu i sam ustanowi siebie królem. Jednak ktoś go powstrzymał.
A był nim Ser Mellen Rewers, zwany Białym Rycerzem.
Zaskakujące…
- Otóż Biały Rycerz nie bał się skrzyżować miecza z, jak dotąd
niepokonanym Czarnym Rycerzem. Stoczyli wspaniały pojedynek u wrót
Stolicy, z którego to lennik króla wyszedł zwycięsko. Udało mu
się, zabić największego złoczyńcę wszech czasów – karzeł
spojrzał na zaspanych Lordów, którym głowy już się kiwały -
Lecz jest coś, co nie daje mi zapomnieć o Czarnym Rycerzu –
rzekł, zeskoczył z tronu i zaczął przechadzać się po
podwyższeniu - Jako jedyny nie bał się przeciwstawić władzy.
Władzy, która jest ustalona z góry. Dlaczego ludźmi ma rządzić
ktoś, kto być może kompletnie się do tego nie nadaje? – cichy
pomruk aprobaty rozniósł się po Sali – W tamtych czasach król
do najlepszych nie należał– pokręcił głową - Nie dbał tak
bardzo o swój lud jak powinien. Jednak o tym nikt nie wspomina.
Księgi historyczne mówią tylko o bandytyzmie Czarnego Rycerza.
Zabijał, wielkie mi to. Miał cel! – zawołał podnosząc rękę
- Chciał dobrze. Może władałby Dwurzeczem lepiej niż ówczesny
król? Nikt o tym nie pomyślał.
Człowieczek zaczął gestykulować rączkami w dość komiczny
sposób.
- Podziwiam. Podziwiam Czarnego Rycerza. Odwaga, determinacja, to
wszystko cechuje dobrego człowieka, a także dobrego władcę. Był
przedstawicielem tych, którzy nie zgadzali się z rządami tego
monarchy. Tak samo jak ja…
Galthar podniósł głowę. Myślał, że historia będzie banalna.
- Przez lata obserwowania rządów tego nieudacznika – karzeł
wskazał na drzwi, za którymi zniknął Lord Edric – Wiele się
nauczyłem. Możecie mi uwierzyć, że widziałem jakie błędy
popełnia. Jego złe decyzje nie były mi obce, przez co poznałem
władzę od wewnątrz, jak nikt inny. Jednak widziałem do czego to
wszystko zmierza i widząc straszny koniec naszego miasta
postanowiłem działać – coraz więcej osób zaczęło wsłuchiwać
się w przemowę z zaciekawieniem.
W końcu konkrety.
- Na pierwszy rzut oka, może to wyglądać tak, że zazdrosny
karzeł mści się na dawnym wrogu. To też prawda – dodał z
uśmiechem – ale głównym czynnikiem, który dawał mi siłę do
działania było przeświadczenie, że ktoś musi go powstrzymać, bo
inaczej to miasto zamieni się w ruinę. Ludzie, którzy pomogli mi
przejąć władzę zauważyli, że mam plan na prowadzenie poważnej
polityki. – stanął i spojrzał w tłum – Możecie wierzyć, że
wszystko będzie przemyślane, a każda decyzja zostanie poprzedzona
długim osądom. Jednak z moją polityką chcę wyjść nawet za mury
Perhange. Obecny z dynastii Preyenów, który sprawuje rządy jako
Król Dwurzecza, Brendan również nie radzi sobie najlepiej jako
polityk. Jest tchórzliwy i boi się działać, zapominając o nas,
o ludziach, którzy są mu poddani. Pokrótce: nie jest to władca,
na którego zasługujemy!
Pumbernill wyciągnął ręce do tłumu.
- Dzisiaj polepszymy Perhange. Dzisiaj ludzie przestaną głodować.
Dzisiaj ludziom będzie żyło się lepiej. A jutro – wziął
głęboki oddech - jutro obalimy króla! Nie ja. My.
Wszyscy obecni na Sali Lordowie (oprócz tych w kajdanach) wstali i
rozległy się głośne brawa i wiwaty.
Galthar musiał przyznać, że przemowa zrobiła na nim wrażenie.
Pumbernill również był bardzo zadowolony, jednak uciszył
zgromadzenie ruchem dłoni.
- Wracając jeszcze do Czarnego Rycerza, wiecie co się stało z jego
ciałem po śmierci? – na Sali zapanowała cisza - Wrzucono go w
górską szczelinę. Król zbezcześcił jego zwłoki! Coś
nieprawdopodobnie haniebnego! – Karzeł pokręcił głową wracając
do przechadzania się po podwyższeniu - Jego czarny oręż i
wspaniale zdobioną zbroję oczywiście zachowano. Znajduje się
obecnie w muzeum w twierdzy Tressport. Spoczywa tam do dziś jako
przestroga dla wrogów króla. – przystanął po raz koleiny –
Lecz, według mnie, taka pamiątka powinna ujrzeć światło dzienne.
W imię sprawiedliwości mam w planie odbić zbroję Czarnego Rycerza
z Tressport!
Wiele lordów popatrzyło po sobie. Galthar sam był zdziwiony.
Po co?
Człowieczek zadał w końcu pytanie.
- Kto byłby na tyle prawy i odważy, aby udać się do Miasta
Południa i odbić zbroję Czarnego Rycerza?
Nastała cisza. Wszyscy oczekiwali jakiejś reakcji, najbardziej po
Ser Ellanie Trew. Jednak to nie on wyszedł na środek.
Przed Pumbernillem uklęknął wysoki blondyn ubrany w lekką zbroję
z zielonym płaszczem. Miał proste rysy twarzy i wyglądał na
odważnego człowieka.
- Panie, ja chętnie wykonam to zadanie – mówił człowiek –
jeżeli jestem godzien.
- Wspaniale Ser Romanie – zawołał Pumbernill klaskając w dłonie
– Myślę, że mój poprzednik ustaliłby wszystko w cztery oczy.
Lecz ja zamierzam zapytać o zdanie moich podwładnych.
Ser Roman jednak nie czekał na to, co powiedzą inni.
- Daj mi najlepiej uzbrojonych ludzi i dziesięć skrzyń złota –
rzekł dumnie - Dojedziemy do Tressport niosąc twój sztandar
owiany chwałą. Wedrzemy się na zamek. Zabijemy każdego kto nie
będzie chciał przyłączyć się do Ciebie, Panie. A potem
przywieziemy Ci to czego żądasz.
Pumbernill powstrzymał gromkie brawa skinieniem dłoni.
- Wspaniale! Panowie, panie, ten człowiek jutro wyrusza szerzyć
chwałę naszemu miastu!
- Zrobię to za jedną sakwę złota! – krzyknął ktoś z tłumu
pojmanych.
Tą osobą był Galthar.
Rozdział ciekawy, a i miło widzieć, że coś się znów pojawiło ;)
OdpowiedzUsuńCo do strony na facebooku... no, mnie osobiście ten portal wnerwia. Posiadam konto ale sama nie wiem po co.
W każdym razie czekam na kolejne rozdziały ;)
Pozdrawiam
Wilcza
Jak zgaduje losy ksiecia imienia dokladnego nie pamietam i Galthara zlacza sie pewnie ale blog jest super i o takie fantasy mi chodxi na blogach
OdpowiedzUsuń